Po wielu staraniach udało się przeprowadzić ekshumację szczątków ofiar z łódzkiego Brusa...

     W dniu 16 lipca 2018 roku, po wielu staraniach, udało się nam przeprowadzić ekshumację szczątków, które pierwotnie zostały znalezione na strzelnicy poligonu Brus w czerwcu 1965r.

     Była to już kolejna ekshumacja, wcześniejsza została przeprowadzona na jesieni 2004r. i miała na celu tylko potwierdzenie, czy i w którym miejscu zostały pochowane ofiary z Brusa. Do pracy przystąpiliśmy o godz. 9:00 po rozebraniu pomnika. Podczas padającego nieustannie deszczu okazało się, że grób jest przesunięty względem pomnika o około 2 metry.

bce1

bce1  
     Na pierwsze szczątki natrafiliśmy dopiero na głębokości ok 90cm, choć raport z 2004 roku sugerował, że będzie to ok. 40cm. Większość szczątków popakowana była w niebieskie worki, część jednak leżała luzem obok. Z artefaktów opisanych w raporcie z 1965r. i 2004r. potwierdziły się następujące przedmioty:

- szczoteczka do zębów

- pas typu wojskowego

- buty wysokie typu oficerskiego     

bce1

bce1

     Szczątki zostały przez nas zapakowane, w kolejności wydobycia, do 22 trumienek i przewiezione do chłodni, gdzie będą czekać na lekarzy sądowych, celem opisania i pobrania materiału do badań DNA

bce1

     Ze względu na trudne warunki atmosferyczne i brak dostatecznej ilości czasu, bardziej szczegółowe przejrzenie zawartości i jej opisanie zostawiliśmy lekarzom medycyny sądowej. 

     Wracając do początku historii wciąż wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Jak wiemy, w latach 2012-2015 na poligonie znaleziono kolejnych 7 mogił zbiorowych (łącznie 113 ciał), z czego 6 grobów wskazuje na ofiary zbrodni niemieckich, jeden na ofiary po 1945 UB-NKWD.

     Jedyną żyjącą osobą, o której wiemy, że uczestniczyła w ekshumacji w 1965 roku, jest Pani dr. Grażyna P. Bazując na rozmowie z nią, oraz na raporcie z 1965r., który był raportem zbiorczym z dwóch ekshumacji (Brus i Raków) można stwierdzić, że grób z 1965 roku był inny niż te znalezione w 2012. Mianowicie istotne różnice polegały na innym ułożeniu ciał, oraz bardzo ubogim materiale rzeczy osobistych znalezionych przy ofiarach.

     W grobach z 2012r. znaleziono wiele rzeczy osobistych, jak portfele, obrączki, grzebienie, medaliki, dokumenty i wiele innych, natomiast w tym z 1965 roku, według relacji Pani Grażyny oraz protokołu, znaleziono jedną szczoteczkę do zębów, woreczek skórzany z pestkami dyni, różaniec i najprawdopodobniej brewiarz, oraz resztki sutanny, co może wskazywać, że jedną z ofiar był ksiądz. Różnic jak i pytań bez odpowiedzi jest o wiele więcej. Trudno jednoznacznie stwierdzić, w którym miejscu był grób znaleziony w 1965 roku, ale po zdjęciach i relacji świadków, można z dużym prawdopodobieństwem domniemywać, że znajdował się on za kulochwytem dużej strzelnicy na Brusie w płd-zach. jej krańcu, a więc mniej więcej w śladzie grobów z 2012 roku. Jednak wydaję się, że grób był bliżej kulochwytu przed podwyższeniem (dziś znajdowałby się w głębi kulochwytu). Kolejne wątpliwości to ilość ofiar, i tak - cytując Pana Andrzeja Wilczkowskiego:

      ,,Przede wszystkim rzucił się w oczy niedobór czaszek. W Zakładzie Medycyny Sądowej WAM w 65r. ich liczbę określono na 32, my znaleźliśmy w trumnach 30.

     Wtedy w WAM liczbę czaszek z otworami postrzałowymi określono na 4 i teraz też znaleźliśmy niewiele. Dwie czaszki miały otwory wlotowe z tyłu głowy, dwie na czole i jedna na skroni.

     Z obliczeń kości długich ofiar było co najmniej 39. Liczba par butów wydobytych z trumien – 37 w tym jedne buty z cholewami „typu wojskowego” jak określili fachowcy i jeden pas wojskowy zapięty ze sprzączką z pojedynczym kolcem.

     Czapki usztywnionej gazetą, ani różańca, ani szczątków brewiarza nie znaleźliśmy. Że taka gazeta była – potwierdza raport prokuratora z 1965 roku. Niestety – co odczytał w gazecie – nie podaje.

     Znalazła się szczoteczka do zębów, którą – jak wynika z doniesień prasowych – znaleziono między zębami jednej z ofiar. Znalazły się dwa mostki ze złotymi zębami z górnej i dolnej szczęki. I to wszystko.

     O tym jakiego pochodzenia były łuski od nabojów, którymi strzelano – ani słowa.''

     I kolejny cytat z blogu Pana Andrzeja:

     ,,Ale tu na Brusie w jednej mogile leżeli ludzie, których zabijano w dwojaki sposób. Notatka w Dzienniku Łódzkim: „W sumie do godziny 12.30 znaleziono 6 czaszek ze śladami przestrzelin, kilkanaście kości udowych i piszczeli oraz wiele innych szczątków kostnych. Odnaleziono także zbutwiałe części tkanin: prawdopodobnie części ubrania oraz obuwie: kalosze, trepy i długie buty wojskowe. Między zębami jednej z czaszek odkryto... szczoteczkę do zębów.”

     Ale lekarze z WAMu w 65r. stwierdzili, że „przeważająca większość badanych kości nie dostarczyła dowodów, które pozwoliłyby ustalić przyczyny i rodzaj śmierci. Jedynie w kościach płaskich czterech czaszek stwierdzono uszkodzenia o charakterze uszkodzeń postrzałowych.” Ale im wtedy brakowało 7 czaszek, my doliczyliśmy się braku dziewięciu. Może oprawcom zabrakło amunicji do broni maszynowej i ostatnich sześciu zastrzelono z pistoletów? A może była to inna egzekucja?

     To ja pamiętam. Mały otwór wlotowy pozostawia w czaszce strzał z pistoletu oddany z bardzo niewielkiej odległości. Strzały oddane z kilku metrów, z broni o większym pocisku i większym ładunku prochowym po prostu mogą rozkawałkować kości czaszki.''

Źródło: Klik

     Pisząc podsumowanie do tego artykułu, wciąż czuje niedosyt, wiele rzeczy tutaj się nie zgadza. Dlaczego w 1965 roku, tuż przed rozbudową poligonu znajduję się naoczny świadek, który bezbłędnie wskazuje miejsce pochówku? Dlaczego wtedy, a nie zaraz po wojnie, gdzie ekshumacje odbywały się prawie codziennie? Wiele rzeczy osobistych jak czapka z gazetą polską nie znajduje się wogóle w wykazie i przepada bez śladu. Według relacji Pani Grażyny było wiele guzików typu wojskowego, w wykazie nie ma żadnego. Śledztwo nadzorował podporucznik Andrzejewski z KWMO przy ul. Włady Bytomskiej.

     Jak opowiada Pani doktor ekshumacja została opisana jako ofiary zbrodni niemieckich grób masowy, z tegoż też względu prace były prowadzone dość pobieżnie, i jak mówi Pani Grażyna, wszyscy wtedy się dopiero uczyli, i nie było takich możliwości jak obecnie. Kolejną zagadką jest miejsce złozenia szczątków. Czemu na dziedzińcu muzeum, pod płotem, a nie np. na pobliskim cmentarzu? Uroczystość odbyła się z udziałem wojska i wierchuszką polityczną, padały płomienne przemówienia, o kolejnych zbrodniach popełnionych na Polakach, przez Niemców. Czy kiedykolwiek dowiemy sie prawdy, czy poznamy dokładną liczbę ofiar spoczywająca na Poligonie Brus? I w końcu czy poznamy z czyich rąk ginęły ofiary tam pogrzebane?

 Tekst i foto: Piotr Wojciechowski