Postulat, aby upamiętnić Kresowych Sprawiedliwych i chociaż tak wyrazić im wdzięczność za ocalenie, pojawiał się w Polsce od dawna. Dla osób, które uratowały swoje życie było oczywiste, że oprócz dbania o pamięć o ofiarach, konieczne jest uwiecznienie ratujących.

11 lipca obchodzić będziemy 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. Tego dnia w 1943 roku oddziały UPA przeprowadziły skoordynowany atak na 99 polskich miejscowości, m.in. w powiatach horochowskim i włodzimierskim. Była to kulminacja mordów odbywających się od lutego 1943 do wiosny 1945 roku. Szacunki podają, że w tych latach zamordowano około 100 tys. Polaków.

    Instytut Pamięci Narodowej od lat podejmuje wiele działań na rzecz wyjaśnienia tej zbrodni, godnego upamiętnienia ofiar, jak również społecznej edukacji. Powołano do życia portal internetowy www.zbrodniawolynska.pl Link, wydano również w formie elektronicznej publikację książkową z 2007 roku pod tytułem „Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945” opracowaną przez Romualda Niedzielkę. Porusza ona szerzej nieznany temat Ukraińców ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA.

    W książce, korzystając z zachowanych relacji świadków, opisano wydarzenia z 500 kresowych miejscowości (na około 4 tysiące zaatakowanych), gdzie dzięki aktom odwagi i współczucia ocalały zarówno pojedyncze osoby, jak i całe wsie, w sumie ponad 2,5 tysiąca osób. Badaniu poddano miejscowości na terenie województw: wołyńskiego, poleskiego, tarnopolskiego, lwowskiego, stanisławowskiego, rzeszowskiego i lubelskiego.

    Pomocy w chwilach zagrożenia życia udzieliło Polakom ponad 1300 Ukraińców. Jak podaje IPN, miała ona różny charakter, poczynając od ostrzeżenia przed napadem, wskazania drogi ucieczki, ukrycia zagrożonych, wprowadzenia napastników w błąd i udzielenia pierwszej pomocy, do zaopatrywania ocalałych w żywność lub odzież, objęcia opieką sierot, pomocy w pochówku, uwalniania aresztowanych, niewykonania rozkazów udziału w napadzie lub zabicia członka własnej rodziny (np. żony lub męża narodowości polskiej). Nadmienić należy, że kilkuset z udzielających pomocy przypłaciło ją życiem, gdyż każdy przejaw życzliwości wobec „Lachów” uznawany był za akt kolaboracji i zdrady ideałów narodowych, co zasługiwało na bezlitosną zemstę.

    Postulat, aby upamiętnić Kresowych Sprawiedliwych i chociaż tak wyrazić im wdzięczność za ocalenie, pojawiał się w Polsce od dawna. Dla osób, które uratowały swoje życie było oczywiste, że oprócz dbania o pamięć o ofiarach, konieczne jest uwiecznienie ratujących. Niestety o osobach niosących pomoc wiemy niewiele, stąd książka nie mogła przybrać charakteru słownika biograficznego. Zamiast tego posiada formę not opisujących zdarzenia w poszczególnych miejscowościach. Autora interesuje przede wszystkim pomoc czynna, która niosła ze sobą szansę na fizyczne ocalenie, uwzględnił też publicznie wyrażany sprzeciw wobec zabijania drugiego człowieka, zwłaszcza wówczas, kiedy protestujący został ukarany śmiercią.

    Autor podkreśla, że Kresowa Księga Sprawiedliwych z pewnością nie wyczerpuje zagadnienia. Zdecydował się opublikować to wstępne podsumowanie przede wszystkim po to, by zmotywować czytelników do włączenia się w prace nad stworzeniem poprawionego, pełniejszego wykazu.


tabsprawiedliwi1

     Publikujemy poniżej kilka fragmentów książki i zachęcamy do sięgnięcia po bezpłatnego e-booka.


Dubno – miasto powiatowe, liczące 15,5 tys. mieszkańców.
Żyjąca na obrzeżu miasta w pobliżu lotniska trzypokoleniowa ukraińska rodzina Sawków utrzymywała kontakty z sąsiadami-Polakami oraz pomagała uciekającym przed upowcami polskim mieszkańcom okolicznych wsi. W nocy z 27 na 28 września 1943 r. Sawkowie zostali zamordowani – za udzielanie pomocy Polakom poniosło śmierć 7 osób. Ocaleli tylko trzej ranni synowie Sawki, którzy podczas napadu upowców udawali zabitych.

Stołbiec, gmina Werba – wieś ukraińska, w której mieszkało kilka rodzin polskich.
W lipcu 1943 r. Ukrainiec Damian Kobluk ostrzegł polską rodzinę Maciuków, że muszą uciekać, bo zaraz przyjdą po nich upowcy, którzy są u niego w stodole. Część rodziny zdążyła uciec do Werby, natomiast Kajetan Maciuk, lat 70, został wraz z drugą polską rodziną Szapowałow schwytany i zamordowany. Kobluk i jego matka, Pałaszka, zaopiekowali się pozostałą we wsi córka zamordowanego, Bronisławą, ukrywając ją i karmiąc.

Augustów, gmina Kisielin – kolonia polsko-niemiecka (po wyjeździe Niemców w 1940 r. do Rzeszy ich miejsce zajęli Ukraińcy).
29 sierpnia 1943 r. upowcy zamordowali 6 osób z rodziny Malinowskich. Władysław Malinowski z żoną i trojgiem dzieci ukrył się w lesie. Jego kolega, Ukrainiec Józef Pawluk, przez trzy dni opiekował się nimi, przynosząc żywność i ostrzegając, by nie wracali do domu. „Ukraińcy mordują wszystkich Polaków co do nogi w naszej okolicy – cytuje jego słowa ocalony – prowidnyk ich powiedział, że taka rzeź jednocześnie jest przeprowadzana na całej Ukrainie, że jest nakaz wybicia wszystkich Lachiw – żeby nikt nie pozostał – komunistów i żydów też”. Pawluk opowiedział Malinowskiemu o wymordowaniu 40 rodzin w sąsiedniej Władysławówce, czego był świadkiem: „Powiedział, że nigdy w życiu nie widział i nie słyszał o takiej rzezi, i nikt, kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy, że jego pobratymcy tego dokonali [...] Mówił, że musimy uciekać, bo on nie może się narażać – Ukraińcy są czujni i za to mogą jego i rodzinę zabić. Myśmy usłuchali jego i przez całą noc szliśmy do Włodzimierza – przez las, bagna”.

Boroczyce, gmina Brany – wieś ukraińsko-polska.
16 lipca 1943 r. wskutek napadu banderowców poniosło śmierć ok. 10 Polaków. Jeden z ukraińskich mieszkańców wsi uprzedził Polaków o mającym nastąpić mordzie i dzięki temu wielu z nich ocalało. Ukrainiec o nazwisku Fedio został przez banderowców zabity za przechowywanie Polaków.

Bużany
, gmina Brany – wieś ukraińska, w której mieszkało kilka rodzin polskich.
W lipcu 1943 r. podczas napadu Ukraińców Hryćko Babij zaopiekował się Genowefą Sawicką oraz jej rodzicami i bratem. Przez dwa tygodnie ukrywał ich w zbożu, nocami karmił, a następnie pomógł przedostać się do Horochowa, gdzie znalazł im schronienie u swoich znajomych. Sąsiadkę Genowefy Sawickiej, Aleksandrę Markowską, uratował od śmierci z rąk napastników inny Ukrainiec, Pyłyp Kowalczuk; zabrał z miejsca, gdzie się nad nią pastwiono, i otoczył troskliwą opieką.

Dunaj, gmina Kisielin – kolonia polska.
8 sierpnia 1943 r. wskutek napadu UPA zginęło 18 osób. Według relacji Zbigniewa Jakubowskiego z Adamówki (gm. Kupiczow, pow. kowelski), który przebywał wówczas z rodziną w Dunaju, jego matka oraz siostra Mirosława podczas ucieczki trafiły do domu Ukrainki, zamężnej za Polakiem Olszańskim, która ukryła je na strychu obory. „Banderowcy wpadli do tego mieszkania w poszukiwaniu uciekających. Bardzo zbili tę Ukrainkę, żeby powiedziała, gdzie ukryły się dwie Polki. Ta jednak nie zdradziła miejsca ukrycia mojej mamy i dzięki temu mama z Mirką ocalały”.

Watyniec
, gmina Świniuchy – wieś ukraińska, w której żyło kilka rodzin polskich.
We wrześniu 1943 r. upowcy zamordowali dwie rodziny: Grynowieckich i Tarasiewiczów. Ciała wrzucono do studni. Według relacji Zygmunta Grynowieckiego, najstarsza córka Tarasiewiczów „miała wtedy lat 12 i z rozrąbaną głową została wrzucona do studni na wierzch, na wszystkich pomordowanych i chyba dlatego ocalała. Wyciągnął ją z tej studni Ukrainiec, ktorego nazwiska nie znam, wiem tylko, że był baptystą i chyba dlatego nie chciał być bandytą. Ten Ukrainiec przechował to ranne polskie dziecko i po jako takim wyleczeniu dostarczył dziecko do ciotki w Łucku”.

Borek, gmina Stepań – kolonia polska.
16 i 17 lipca 1943 podczas zmasowanej akcji upowców na pobliską Hutę Stepańską kolonia została spalona, zginęło kilka osób. Mieczysław Słojewski z 7-letnim synem Edwardem ukrywał się lesie, żywiąc się jagodami i ziemniakami podbieranymi z pol. Był skrajnie wyczerpany psychicznie i fizycznie. „Dwukrotnie zamierzałem popełnić samobójstwo – wspominał – ze strachu przed schwytaniem i męczarniami, jakich spodziewałem się od ukraińskich bandytów. Brałem mego synka Edzia i szliśmy nad rzeczkę [...] Zamierzałem razem z synkiem się utopić, aby skrócić czas poniewierki i straszliwego lęku. I kiedy brałem syna za rączkę, ten wtedy mówił z płaczem do mnie: tatusiu! wracamy do naszej kryjówki. Nie miałem odwagi skoczyć do wody”. Znajomy Ukrainiec ze Stawiszcza, Petro Bazeluk, przyszedł im z pomocą.
W zamaskowanej kryjówce w jego stodole przetrwali obaj aż do wkroczenia Armii Czerwonej w styczniu 1944, a następnie wyjechali do Polski. Petro Bazeluk przechowywał jednocześnie swego krewnego, Ukraińca, również zagrożonego przez UPA. Nie zawahał się udzielić schronienia Słojewskim, mimo iż w czerwcu 1943 został omyłkowo postrzelony przez wartownika polskiej samoobrony z Borku, w wyniku czego stracił oko. Los Bazeluka zakończył się tragicznie: wiosną 1944 r. został zastrzelony przez żołnierzy sowieckich, którym nie chciał oddać ostatniej krowy (według innej wersji, podanej przez Władysława Kurkowskiego, zginął z rąk UPA w 1946 r.). „Zginął człowiek niezwykle prawy, uczciwy i szlachetny – pisze Antoni Kalus. – Gdyby w Polsce ustanowiono, na wzór państwa Izrael, medal "Sprawiedliwy wśród narodów świata" to Petro Bazeluk – Ukrainiec zasłużyłby na ten medal w pierwszej kolejności – za moralną odwagę obrony życia drugiego człowieka”.

Kamionka, gmina Ludwipol – kolonia niemiecka, po wyjeździe w 1940 r. Niemców do Rzeszy – ukraińsko-polska.
W lipcu i sierpniu 1943 r. upowcy zamordowali ok. 20 Polaków. Miejscowi Ukraińcy, bracia Aleksander, Makary i Prokop Majstrukowie, przyczynili się do uratowania wielu polskich mieszkańców Kamionki oraz sąsiedniego Horodyszcza, ostrzegając ich o niebezpieczeństwie i udzielając pomocy. 23 lipca 1943 r. do Prokopa Majstruka przyszło 10 upowców z rozkazem zabicia wszystkich Polaków w Kamionce. Grając na zwłokę, ugościł ich, a w tym czasie jego żona ostrzegła niedoszłe ofiary, dzięki czemu mieszkający jeszcze w Kamionce Polacy, m.in. rodzina Bagińskich, zdążyli uciec do lasu i w pola, po czym wyjechali do Kostopola i Bereznego.
Ukraińcy z Pogorełowki, Szramko i Hryćko Opanasowie, odwozili furmanką uciekających Polaków, za co zostali powieszeni przez upowców w stodole. Podobny los spotkał Ukraińca Nieczypora z Kamionki, który ostrzegł polskie rodziny Fajferow, Millerów i Sozańskich, zaś rodzinę Gdowskich odwiózł furmanką do Kostopola – został
zamordowany wraz z 5-osobową rodziną.

Urłów, gmina Zborów – wieś ukraińska, w której żyło kilkudziesięciu Polaków, licząca ponad 1000 mieszkańców.
W 1943 r. banderowcy zamordowali ukraińskiego księdza greckokatolickiego, który potępiał w swych kazaniach zbrodnie na Wołyniu i nawoływał do zgody.

Lackie Szlacheckie, gmina Markowce – wieś ze znaczną przewagą ludności
ukraińskiej nad polską, licząca ponad 2800 mieszkańców. Mieszkali tu także mniej liczni Żydzi i Niemcy.
Roman Zuber pisze w swoich wspomnieniach o ukraińskiej nauczycielce Knihinickiej, która 29 marca 1944 r. uprzedziła go o planowanym napadzie banderowców: „Idź szybko do twoich znajomych Polaków i powiedz im, aby tej nocy w domu nie spali. Niech się gdzieś ukryją”. Informowała o tym także innych Polaków.

Poturzyn, gmina Poturzyn – wieś z przewagą ludności ukraińskiej nad polską
Stanisława Starczewska relacjonuje atak upowców na wieś 1 kwietnia 1944 r. „Strzelanina wyrwała mnie ze snu [...] Zaczęłam uciekać, choć nie wiedziałam dokąd. Wpadłam do zabudowań Ukraińca Elisza Radomiaka. Było tam już kilku Polaków. Błagaliśmy o schronienie. Gospodarz bez słowa ukrył nas w swoim domu. Dzięki niemu ocalało nas chyba z 15 osób”.

    Bezpłatny e-book pobrać można z biblioteki cyfrowej IPN pod adresem: Link

 

 /Magdalena Warych/

Materiał ukazał się na portalu www.pomniksmolensk.pl