Kiedy dowiedziałem się, że powstała książka, powieść, bazująca na historii Brygady Świętokrzyskiej NSZ, jednej z najbardziej w naszej najnowszej historii „wyklętych” formacji partyzanckich, pomyślałem – albo to będzie pokomunistyczny gniot, który trzeba będzie zwalczać, albo pean bezkrytycznie gloryfikujący ludzi podejmujących niezwykle trudne decyzje w niezwykle niesprzyjającym czasie – czyli niewiele wnosząca laurka. Niezmiernie się cieszę, że w obu wypadkach się pomyliłem.

Zaskoczenie

    Pierwsze nastąpiło, gdy dostałem wreszcie do ręki egzemplarz, naprawdę ładnie wydany, 800 stron w twardej oprawie, z raczej ascetyczną okładką, i moim zdaniem nie do końca trafioną mapką w postaci wklejki do twardej oprawy. Czy przebrnę przez te 800 stron? Czy ktoś jest w stanie dzisiaj napisać 800 stron dobrej, wciągającej powieści o Żołnierzach Wyklętych? Otwieram, Część Pierwsza z piękną jaszczurką na okładce, pierwszy rozdział, czy też pierwsza scena, bo książka jest napisana trochę jakby w konwencji uproszczonego scenariusza. Drugie zaskoczenie, opis rozmów podstarzałych oficerów-rezerwistów w stacji zbornej w Pińsku, 20 września 1939. Dobry opis, trafny, trochę bolesny, trochę naiwny naiwnością tamtych czasów, ale naprawdę dobry. Tak mogło być. No to zobaczymy co będzie dalej.

Lektura

    Książkę otrzymałem koło 17.00, mniej więcej koło 19.30 zacząłem czytać, koło 3.00 w nocy, robiąc nieco dłuższą przerwę na kawę i papierosa, oczywiście po podjęciu decyzji że wbrew wszystkiemu czytam dalej, bo i tak nie zasnę, pokusiłem się o pierwsze podsumowanie. Przynajmniej połowa książki jest poświęcona realiom życia w okupowanym kraju, ale nie wybiórczo, jednostronnie, jak to nieraz bywa we wspomnieniach czy podręcznikach, ale tak po ludzku, w całym skomplikowanym spektrum przeplatania się losów, ambicji, szczęścia i pecha, a przede wszystkim dominującej chęci przetrwania, jeśli się tylko da, jako człowiek. Koncentrując się na losach bohaterów, tworzących później Brygadę Świętokrzyską, autorka niejako z konieczności wprowadza nas w ich świat, ich punkt widzenia, przedstawia ich dylematy i motywacje. Ale robi to łagodnie, nie zapominając o racjach i wysiłkach ich adwersarzy, przedstawia sprawy tak, jak widział to człowiek pod okupacją – prosto.

    Jest sporo krytycyzmu pod adresem SZP-ZWZ-AK, ale nie żołnierzy, tylko wyborów politycznych, bo żołnierze podziemia, wszyscy, chcą mniej więcej tego samego – chcą odzyskać Niepodległą Ojczyznę. Jest wprowadzenie w świat podziemnego ONR, świat tajemnicy i… sami przeczytajcie. Warto, nawet jeśli wnioski każą nam zweryfikować wiele popularnych poglądów.

    Przed południem dnia następnego po nabyciu, choć nieco nieprzytomny z niewyspania, ale bardzo, bardzo zadowolony ze spędzenia z „Legionem” upojnej nocy, przeczytałem ostatnie przypisy i zamieszczony na końcu książki komentarz autorki. W nas też jest Las.

Uwagi, niekoniecznie krytyczne

    Nie da się ukryć, że punkt widzenia Obozu Narodowo-Radykalnego na polską politykę lat wojny był bardzo krytyczny, i nie bez przyczyny. Czy był naiwny, czy tez rozsądny, każdy musi ocenić sam. Książka nie narzuca poglądów, choć moim zdaniem odrobinę wypacza obraz AK, rozumiem że wynika to z przyjętego punktu widzenia, tym niemniej warto wspomnieć, że Polskie Państwo Podziemne, w której AK było podstawowym składnikiem, odniosło jednak ogromny sukces, obejmując swym zasięgiem setki tysięcy ludzi i obszar daleko wykraczający poza granice II Rzeczypospolitej. Wybory polityczne i konkretne decyzje to już inna sprawa. Tej wojny nie mogliśmy wygrać, choć zapewne mogliśmy jako naród ponieść mniej strat, i ludzkich, i materialnych, i to jest, moim zdaniem słusznie, jedna z kwestii kluczowych uwypuklonych w książce.

    Druga to stosunek do socjalistów, komunistów i bolszewików, bardzo umiejętnie w książce dookreślonych, świetnie zobrazowanych. Droga od ideałów do akceptacji, a potem współuczestnictwa w zbrodni, jaką było narzucenie Polakom władzy sowieckiej przez wkraczającą Armię Czerwoną, systematycznie prowadzony proces eliminacji elit patriotycznych, tworzenia zafałszowanego obrazu rzeczywistości przez komunistyczna propagandę – to opisy bezcenne, bo podane bez zbędnego patosu, bez „darcia szat”. Tak po prostu było, i choć ważne jest dla nas, kto jak wtedy się zachował, to znacznie ważniejsze jest, abyśmy o tym nigdy nie zapomnieli.

Nawet „Wybiórcza” z nami! (sarkazm)

    O książce znalazłem już sporo recenzji, różnych jak zwykle, zależnie kto (skąd) pisze, większość raczej pozytywnych. I jeden najsłodszy rodzynek - artykuł p. Kingi Dunin („Krytyka Polityczna”) zamieszczony w „GW” z 23 lipca 2013. Jakież było moje zaskoczenie, gdy z artykułu pani Kingi dowiedziałem się ni mniej ni więcej, że to świetna książka! Co prawda w książce nie ma nic o homoseksualistach (straszne), nie ma, a nawet jest zaprzeczenie antysemityzmu (jeszcze gorsze), ale najbardziej Pani Kindze przeszkadza to, że członkowie Brygady Świętokrzyskiej, przechodząc do amerykańskiej strefy okupacyjnej, uniknęli represji, a najprawdopodobniej egzekucji z byle jakich powodów, w okupowanym przez sowietów kraju. Cóż to za sukces, pyta autorka, przecież III wojna nie wybuchła, sowietów nie pokonali, Polski nie wyzwolili. Pani Kingo – za takie wypowiedzi wyrzucą Panią nie tylko z „GW” i „KP”, ale mogą okrzyknąć „faszystką”! Jak to – to była sowiecka okupacja? To komuniści mordowali patriotów, a PRL nie był rajem? Od takich wniosków może się zatrząść cała Pani formacja, złożona ze spadkobierców ideowych Bieruta i Gomółki, o Jaruzelskim nie wspominając. To socjalizm nie jest najlepszym z systemów, a przyjaźń polsko-radziecka gwarantem pokoju? Niesamowite…

    Pani Kingo, niech Pani nie bierze takich zleceń. Jak ktoś się dopatrzy, że reklamuje Pani patriotów w „GW”, będą kłopoty. I może zostać Pani tylko Gazeta Polska do publikowania tekstów, a patrioci i tak się na „Wyborczą” nie przerzucą.

Podsumowanie

    „Legion” nie urzekł mnie stylem czy rozmachem, choć na pewno trzeba docenić i pochwalić, i warsztat i znajomość realiów, po prostu dobra robota. To byłby największy plus tek książki, gdyby nie Pani Kinga, która zwróciła mi uwagę na jeszcze jeden, znacznie ważniejszy aspekt. „Legion” to książka „ku pokrzepieniu serc”, tu się z p. Kingą zgadzam. Ale pójdźmy krok dalej, zgodnie z kwalifikacją. „Ku pokrzepieniu serc” powstawały książki czy inne utwory w czasach niezwykle trudnych, można by powiedzieć beznadziejnych dla Państwa czy Narodu. Gdy trzeba było pokazać, a w zasadzie przypomnieć, że nie tylko umiemy pięknie się poświęcać, ale jeśli zdarzy nam się poważnie przemyśleć sytuację i naprawdę się zawziąć, potrafimy też spektakularnie wygrywać. Czy takie książki są dzisiaj potrzebne? Czy trzeba przypominać, szczególnie młodym polakom, że potrafimy osiągać coś więcej, niż miejsce przy zmywaku? „Legion” Pani Elżbiety Cherezińskiej, (od dziś dla mnie zawsze Pani z dużej litery) w moim szczerym przekonaniu, powinien wejść do kanonu lektur szkolnych Rzeczypospolitej Polskiej, nie „zamiast”, ale oprócz, „Trylogii”. On nie jest tam potrzebny, on tam jest niezbędny.

Epilog?

    Czy żołnierze Brygady Świętokrzyskiej byli zwycięzcami? Bezsprzecznie tak, i co niestety bardzo smutne, być może jedynymi, którzy w tamtym czasie osiągnęli nie tylko moralne zwycięstwo. Czy pokonali sowietów i „odbili” Polskę? A czy mieli takie zadanie? Czy powinniśmy docenić tych, którzy rozkazali im dokonać najwięcej z tego, co zwycięsko dokonać mogli? Nie mam najmniejszych złudzeń, że gdyby zdarzyła się realna szansa, szli by jako forpoczta wojsk wolnego świata wskrzeszać Niepodległą Rzeczypospolitą. I zwyciężali. Jak wielu z Nich poległo czy zostało kalekami w walce na cichym, jedynym na jakim mogli walczyć, froncie, przeciwko sowieckiemu okupantowi, zapewne do końca nie dowiemy się nigdy. Choć zostali potwornie opluci komunistycznymi kłamstwami, w niczym nie powinno to umniejszać naszego szacunku dla determinacji i poświęcenia tych ludzi.

    „Legion” jest wielkim krokiem w tą stronę, i w dodatku świetną książką, której lekturę, szczególnie w czasie wakacji (powoduje zarwane noce) szczególnie i szczerze Państwu polecam.

Elżbieta Cherezińska
„Legion”
Poznań 2013
Wydawnictwo Zysk i S-ka

  legionmw

 

 /Paweł Wasążnik/

Materiał ukazał się na portalu www.pomniksmolensk.pl